Geometra dla nayaśnieyszego y niezwycieżonego Jana III
Dzis pewnie trudno w to uwierzyc, ale dopiero w XVII wieku zaczeto tworzyc i uzywac polskiej terminologii matematycznej. Zawdzieczamy to Stanislawowi X. Solskiemu
  Amarantowy dekiel z „Wisły”
Herb Korporacji ZAG „Wisła” przetrwał wojnę ukryty pod hałdą węgla. Zachował się również dekiel w amarantowym kolorze. No i zaproszenie na dancing. Gdzie te czasy?
Nestorzy
Muszki, laseczka, kapelusze na głowach. Uwiecznieni na tym zdjęciu, to jedni z pierwszych polskich studentów politechniki w Gdańsku. Gdyby żyliby – mieliby dziś pewnie ok. 115 lat.
  Pan kompensator
W tym roku obchodzi 99 urodziny, a mimo to nic nie stracił ze swego uroku. Poznajcie Państwo – kompensator napięć stałych z mostkiem Wheatstone’a.
Pan inż. Szczerkowski
Oko cieszą stare indeksy, wypisane tak starannie, jak już dziś nikt nie potrafi, legitymacje studenckie, legitymacje stowarzyszeń, dyplomy, listy, zaproszenie na bal, meble, urządzenia techniczne... Rok 1905, 1907, 1914, 1942... W tych pamiątkach przeszłości zapisane są tysiące życiorysów.
  KORAB, świniaki i przodownicy pracy
To żeliwny przycisk służący niegdyś okrętowcom. Używany był do przytrzymywania giętek przy kreśleniu przekrojów powierzchni zewnętrznych kadłuba. Potocznie mówiło się o nim: świniak.
Laboratorium, w którym zegar stanął 105 lat temu
Niewiele jest na świecie laboratoriów tak starych, jak to chemiczne, w niezmienionej formie od 105 lat służące studentom. Powstało w 1904 roku, wraz z uruchomieniem politechniki w Gdańsku. Tutaj czas stanął.
  VOLVO wśród wag
Ma 78 lat, dwie szalki, wciąż jest piękna i sprawna, przeszła jednak na zasłużoną emeryturę ustępując miejsca młodszym, elektronicznym koleżankom. Waga niemieckiej firmy Sartorius – o marce cenionej od pokoleń – jest wśród wag jak Volvo między innymi autami.
Bim-Bom, czyli wolne miasto
Dobra sława Bim-Bomu rozchodziła się po kraju. Kwietniowe „Szpilki” z 1956 roku recenzowały: „Czyżby Gdańsk był jakimś wolnym miastem?”.
  Nadziak, cep bojowy i kiścień
To nie jest autentyczna broń z XVII wieku, mimo to repliki te już stały się na PG eksponatami muzealnymi. Kto dziś pamięta, że student płci męskiej musiał kiedyś znać taktyki wojenne?

Bim-Bom, czyli wolne miasto



Dobra sława Bim-Bomu rozchodziła się po kraju. Kwietniowe „Szpilki” z 1956 roku recenzowały: „Czyżby Gdańsk był jakimś wolnym miastem?”.

Bim-Bom, teatrzyk studencki, pierwsze kroki stawiał przy Politechnice Gdańskiej. Wszystko zaczęło się, gdy Zbyszek Cybulski, młody wówczas aktor teatru Wybrzeże, został z przydziału instruktorem kulturalnym.

Najwcześniejszy program, tak zwany „zerowy”, nie miał tytułu, a teatr nie nosił jeszcze nazwy Bim-Bom. Premiera odbyła się w stołówce Politechniki Gdańskiej przy ulicy Siedlickiej 4, jesienią 1954 roku. Już wówczas spektakl podbił studencką widownię humorem i świeżością, przełamując typową dla dominującego wtedy socrealizmu koturnowość.

Właściwy Bim-Bom powstał u schyłku tegoż roku po połączeniu grupy studentów Politechniki Gdańskiej, która wcześniej przygotowała tzw. program „zerowy”, z grupą z Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych z Wowo Bielickim i Jackiem Fedorowiczem oraz grupką studentów z Wyższej Szkoły Ekonomicznej, której przewodził Bobek Kobiela.

Jak na ironię losu, premiera drugiego programu Bim-Bomu, przez wielu ocenianego jako najlepszy, miała miejsce 16 marca 1956 roku w dniu pogrzebu Bolesława Bieruta, który jak na prawdziwego komunistę przystało zmarł w Moskwie, podczas XX zjazdu KPZR. Tytuł przedstawienia w reżyserii Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli głosił: „Radość poważna”. Po scenie Teatru Lalek Miniatura we Wrzeszczu uganiali się „ludzie-koguty”, bezduszne wytwory ustroju oraz „kataryniarze”, idealiści wierzący w zwycięstwo dobra nad złem.
Dobra sława Bim-Bomu rozchodziła się po kraju. Kwietniowe „Szpilki” recenzowały: „Czyżby Gdańsk był jakimś wolnym miastem?”.

Pierwszy program międzyuczelnianego już teatru Bim-Bom pt. „Ahaa”, którego premiera odbyła się 2 maja 1955 roku, okazał się rewelacją na skalę ogólnopolską. Był to okres coraz wyraźniejszej odwilży po śmierci Stalina w roku 1953 – odwilży, która stanowiła preludium do przemian października roku 1956.

Czas dla pamięci o Bim-Bomie okazał się bezlitosny. Kiedy Mieczysław B. Vogt zbierał materiały do filmu dokumentalnego o Bim-Bomie odkrył na przykład, że dekoracje do przedstawień leżały w klubie Żak przy Wałach Jagiellońskich do lat siedemdziesiątych, ale w czasie jednej z ostrych zim zaczęto palić nimi w kotłowni. Dobrze, że zachowało się trochę archiwalnych materiałów filmowych i fotograficznych oraz wspomnienia – część z nich w Pracowni Historii Politechniki Gdańskiej.